Jak stworzyć szczęśliwy związek?

Nie wiem, czy znam odpowiedź na to pytanie, ale wiem – jak pewnie większość z nas – w jaki sposób możemy uniknąć wpadnięcia w pułapkę rutyny. Nie jest nowością, że kobiety dużo analizują i często z mało ważnych kwestii robią problemy, a faceci zazwyczaj nie domyślą się, o co im chodzi. Prawda jest taka, że to często jest silniejsze od nas. To właśnie również te cechy z góry przypisane naszej naturze – w kochającym się związku – tworzą wybuchową mieszankę prowadzącą do wielu spięć i złości. Nierzadko zdarza się, że pary mieszkające ze sobą od lat, znające się jak przysłowiowe łyse konie, są bardziej oddalone od siebie niż ci, którzy spotykają się raz lub dwa razy w tygodniu. Chyba każdy, kto jest w stałym związku wie, jaka to praca nie tylko nad nim, ale też nad sobą. Początkowo wylewamy fundamenty, gdy się zakochujemy, następnie przez lata budujemy dom, starannie dopasowując cegły, które są naszymi i naszego partnera wadami, bliznami i wątpliwościami. Cegły się różnią i nie zawsze chcą się wpasować w pozostałe. Jednak po wielu wysiłkach w końcu się udaje i dom tworzy imponującą, satysfakcjonującą całość. Możliwe, że będzie tak mocny, iż żaden czynnik zewnętrzny czy też wada cegły nie zdoła go zburzyć. Jednak może również runąć w drobny mak, gdy się go tylko naruszy. Tak naprawdę od nas samych zależy, w jakim domu zdołamy zamieszkać. Osiąganie kompromisów i wyzbycie się negatywnych emocji nie jest rzeczą łatwą, gdy każdy z nas jest całkowicie inny. Ale czy nie właśnie to jest w tym wszystkim piękne? Miłość to, oprócz uczucia, umiejętność dogadania się, umiejętność bycia szczęśliwym z drugą osobą mimo upływu lat. Mimo poznania wszystkich tajemnic i wad drugiej osoby. Właściwym jest, gdy z czasem staje się ona dojrzalsza i głębsza, gdy czujesz, że tworzycie naprawdę zgrany duet i razem możecie góry przenosić. Gdy wiesz, że właśnie z tą osobą poradzisz sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu, których przecież nam nie szczędzi. Jednak aby tak było, trzeba się postarać. Miłość sprawia, że akceptujemy wady drugiej osoby. Sprawia, że chcemy, by była ona szczęśliwa. Jednak to często nie wystarczy, zwłaszcza, gdy duma nie pozwala nam na osiąganie tak potrzebnych w związku kompromisów. Kłótnie nie ominą nas jakimś magicznym sposobem tylko dlatego, że się kochamy. Nieporozumienia same się nie wyjaśnią, złości często same nie miną. Szczęśliwi Ci, którym się udało osiągnąć ten punkt. Wiele osób żyje w związkach/małżeństwach na siłę/ze względu na dzieci/z przyzwyczajenia/bo warunki nie pozwalają odejść i tak dalej. A gdzie ten żar, te motylki w brzuchu, to szczęście, które odczuwało się na początku? Czy właśnie nie wtedy mówiliśmy sobie, że chcielibyśmy, aby to trwało wiecznie? Że chcielibyśmy być jak ci staruszkowie, którzy po tylu latach spędzonych wspólnie nadal trzymają się za ręce? Wtedy to się wydawało takie łatwe do osiągnięcia, prawda? A takie nie jest i nie będzie. Nigdy nie będziemy za starzy na odczuwanie podekscytowania ze względu na zbliżające się spotkanie czy na zawstydzenie się na myśl o drugiej osobie. Na początku zawsze jest dobrze, ponieważ się nie znamy; pojawia się tajemnica, zauroczenie, namiętność i tęsknota. Bardzo łatwo w późniejszych etapach zepsuć fundament, który wylaliśmy na początku. Poznajemy swoje wady, które często nas zniechęcają. A – jeśli kochamy – trzeba je zaakceptować i nauczyć się z nimi żyć, bo przecież ta druga osoba też akceptuje nasze wady. Gdy dochodzą obowiązki, problemy, praca, pośpiech, wygórowane oczekiwania, dzieci i nerwy, a gwóźdź do trumny przybija przyzwyczajenie i rutyna – zaczynamy siebie nie zauważać, ignorujemy swoją obecność, bo ciągle jest coś ważniejszego do zrobienia. Bo kiedyś znajdziemy czas dla siebie. Kiedyś może być za późno, a straconych lat nie odzyskamy. O miłość trzeba dbać. I muszą to robić obie strony. Jedna nigdy tego nie udźwignie. Niepodsycany ogień w końcu gasnie. Nieporozumienia muszą być wyjaśniane, najlepiej jak najszybciej, bo wówczas tłumiona złość nawarstwia kolejne problemy. Nagle wady, które tak dobrze znamy, zaczynają nas denerwować. Z cichych minut wychodzą godziny, z godzin dni, z dni tygodnie, a później już ciężko wrócić do tego, co było. Nieokazywanie sobie uczuć w żaden sposób na dłuższą metę nigdy nie przynosi niczego dobrego. Stajemy się zgorzkniali będąc w związku/małżeństwie na siłę, często się denerwujemy, bo osoba, z którą żyjemy, ciągle jest koło nas. A czy w tym wszystkim nie chodzi o to, żeby być szczęśliwym? Mamy jedno życie, więc zadbajmy o własne samopoczucie. Bądźmy egoistami, właśnie tu i teraz, bo miłość to też egoizm. Dbając o swoją miłość, dbamy o własne szczęście. Dlatego to jest takie ważne. Nauczmy się dostrzegać i doceniać. W naszej codzienności kryje się wiele gestów świadczących o trosce i uczuciu drugiej osoby, których nie widzimy. Dlaczego łatwiej nam zauważać negatywne czyny, dlaczego o nie mamy pretensje? Dlaczego trudniej nam zauważyć jakiś prosty gest, jak na przykład zostawienie ostatnich kęsów dobrego posiłku po to, żeby mogła je zjeść druga osoba? Nie znam na to odpowiedzi. Wiem natomiast, co może się stać, jeśli nie będziemy z tym walczyć. Nie będziemy w stanie stworzyć szczęśliwego związku, a co za tym idzie, nigdy nie będziemy do końca szczęśliwi. Zawsze jest odpowiedni czas, by zadać sobie pytanie: czy osoba, z którą jestem, to na pewno ta jedyna? I po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej mocno ją do siebie przytulić, a po negatywnej zrobić porządek ze swoim życiem. Nigdy nie jest za późno na prawdziwą miłość. Jeżeli w końcu ją odnajdziemy, poprzednie lata wcale nie są stracone. Pamiętajmy, że nie każdemu się to udaje. A gdy już zbudujemy ten ukochany dom i w nim zamieszkamy, zróbmy wszystko, by zostać w nim na zawsze.

24 myśli w temacie “Jak stworzyć szczęśliwy związek?”

  1. Właśnie te gesty i czyny są najważniejsze, bo cóż po pięknych słowach, czy udawaniu na zewnątrz, gdy w domu się nie układa. Dużo zależy od szczęścia i trafienia na kogoś, kto docenia i dba o miłość tak bardzo, jak my. Jeśli dwojgu zależy i chcą by wspólność trwała, to tak będzie. Na przekór problemom i wyzwaniom dnia codziennego. Dużo miłości życzę 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. Czytam i myślę, och ja chyba nigdy nie kochałam, bo nie mogę zaakceptować wad. On mnie wykańczają te wady i dlatego marzę o swoim mieszkanku. Jestem wykończona, kiedy wysprzątam na błysk kuchnię i to zawsze a mąż wejdzie na 3 godziny bo przecież gotuje swoje „dietetyczne” jedzenie na 3 dni, to musi być góra żarcia. Kuchenka przypalona, zalana tłuszczem zupą. Wszystkie gary z szafki wyjęte i to te największe, bo on nawet jak gotuje dwa jajka to 4 litrowym garze. A później nie pochowane a i umyte tak że serce boli i myję ponownie, Kuchnia 3 godziny parowana bo nie używa wyciągu uważając że to bajer, a okna nie pozwoli otworzyć bo po nogach mu ciągnie, więc strugi wody pary spływają po oknie, meblach. Podłoga zachlapana jakby się kaczki kąpały. Mokra gąbka zawsze w zlewie zostawiona. Radio na cały regulator wręcz drze się. To tylko maleńki wycinek, wręcz okruszek tego co dobija uczucia jeśli jakoweś pojawiły się przed zamieszkaniem razem. A odór wódy wszędobylski 3-4 razy w tygodniu. Rozmowy nic nie dają, może poprawa na 1, 2 dni. Eh szkoda gadać miłość oddaje młodym oni mają jeszcze siłę. Chyba w złym czasie przeczytałam ten wpis bo na kolanach myję podłogę, spadły mu dwa jajka. wszędzie zabryzgane. Usiadłam chwilę porozmawiać z Bogiem, co robić, bo dobijam do granicy. I przeczytałam Twojego posta. Jak nic powinnam zrobić porządek, ale nie w kuchni

    Polubienie

    1. Totalny brak szacunku nie tylko dla Twojej pracy, ale i Ciebie samej. Gdy jedna strona przestaje dbać o drugą, druga również w końcu traci siły.. Mój zawsze dba o porządek razem ze mną, nawet jak sam jest po pracy i kilku godzinach robót przy remoncie domu. Jak widzi, że mam dość, każe mi odpocząć i sam bierze się za posprzątanie, choć jest ciągle w ruchu od kilkunastu godzin. Myślę, że właśnie o to najbardziej chodzi w miłości.
      Twoje zniechęcenie do wad męża jest jak najbardziej uzasadnione.

      Polubione przez 2 ludzi

      1. Dlatego, jak widzę miotającą się koleżankę, co usilnie chce na starsze lata znaleźć faceta, myślę sobie ale po cichu, po co ci ten kłopot. Ale miłość oczywiście jest i dobrze, że ludzie jej doświadczają.

        Polubione przez 1 osoba

      2. Nie martw się ja mam już z górki. Tę resztę dożyję. Teraz tuli się do mnie kotek i jest mi dobrze, naprawdę dobrze.

        Polubione przez 1 osoba

  3. Bardzo mądre i dojrzałe spostrzeżenia, podoba mi się też porównanie tworzenia relacji do budowania domu.
    I niby to wszystko wiemy, ale czemu w praktyce jest to takie trudne?
    I, jak słusznie napisała Basia, wady partnera tak bardzo bolą i ciężko je znosić, a co dopiero akceptować.
    Człowiek uczy się całe życie, kochać – też.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Bardzo dziękuję. 🙂
      Myślę, że bardziej od wad partnera boli nad ignorowanie i brak szacunku. Jeśli obie osoby się kochają, rozmawiają ze sobą i starają się pracować nad swoimi wadami, by ulżyć drugiej stronie, wówczas szczęście w związku nawet z upływem lat wydaje się bardzo realne. 🙂

      Polubione przez 2 ludzi

  4. Kto jak kto, ale ja w temacie związku w ogóle nie powinienem sie wypowiadać 🙂 🙂 Jestem ekspertem w temacie samotności 🙂 Wiesz, odnoszę wrażenie że najtrwalsze związki to takie, w których ludzie się przyjaźnią, bo wcześniej czy później przychodzi moment gdzie miłość słabnie, namiętność się wypala i jeżeli nie jest to budowane na fundamentach przyjaźni, zaczyna się walić…

    Polubienie

    1. To prawda, przyjaźń jest najważniejsza, na samej namiętności nic trwałego się nie zbuduje. 🙂 Bardzo możliwe, że z czasem (który może być bardzo dlugi) tak się dzieje, ja póki co jeszcze tego wypalenia nie doświadczyłam, ale myślę, że miłość nie słabnie, a staje się bardziej dojrzała. Przynajmniej tak powinno być.

      Polubione przez 1 osoba

      1. I miejmy nadzieję, że rzeczywiście tak jest. Niestety związki tworzone obecnie nie są już tak trwałe jak te tworzone przez naszych rodziców czy dziadków, ale i ludzie maja inne podejście, priorytety.

        Polubione przez 1 osoba

  5. Ja jak Stanley jestem sama… nigdy nie miałam i nie mam nikogo.. nie wierzę aby to miało się zmienić i nawet o tym nie myślę.. nie wiem czy byłabym szczęśliwa w związku ale samotność też boli

    PS Dziękuję za odwiedziny na moim blogu? Jak do mnie trafiłaś? 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Życie lubi nas pozytywnie zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie, życzę Ci zatem, aby tak się stało w Twoim przypadku. 🙂
      PS. Twój blog wyskoczył mi w zakładce „Blogi, które mogą Cię zainteresować”. 🙂

      Polubienie

  6. O tak, ta złość tłumiona coś o niej wiem. Nagle wybryzguje niby znikąd, a tak na prawdę budowała siłę całymi dniami. Ciężko ją pohamować, a co dopiero potem wyjaśnić źródło problemu kiedy słowa już padły i zabrudziły.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz