Macierzyństwo z innej strony.

Przyszło mi do głowy ostatnio – może trochę niezbyt etyczne z rodzicielskiego punktu widzenia – pytanie: jakby wyglądało moje życie bez dzieci? Nie zrozumcie mnie źle. Kocham je całym sercem, ale gdy od dłuższego czasu dają tak popalić, że mam ochotę wejść do rakiety i wystrzelić się w przestrzeń kosmiczną, podobne myśli pojawiają się automatycznie i znikają równie szybko, jak się pojawiły, wpędzając mnie w wyrzuty sumienia. Niepotrzebnie. Odpowiedź i tak w końcu nasuwa się jedna: życie bez nich nie miałoby dla mnie sensu. Myślę, że każdej z nas przytrafiają się gorsze momenty, w których mamy zwyczajnie dość, bo w maratonie, w którym biegniemy już od jakiegoś czasu pojawiły się duże przeszkody i jesteśmy zbyt zmęczone, by je ominąć, a jednak robimy to i ten manewr wysysa z nas resztki sił. Krótki odpoczynek i łyk wody dają chwilę oddechu, który zaraz i tak tracimy, gdy ponownie zaczynamy biec. Jakby wyglądało zatem nasze życie bez dzieci? Chodziłybyśmy wypoczęte, wyspane, miałybyśmy sporo czasu, by rozwijać swoje pasje, karierę oraz podróżować kiedy byśmy chciały i gdzie byśmy chciały, robiąc to, na co w danej chwili miałybyśmy ochotę. Każda może sobie dopisać indywidualne preferencje według swoich potrzeb i chęci.

A jednak.. Nie miałybyśmy sensu życia, który widzimy dopiero wówczas, gdy na świecie pojawiają się te maluchy, wywracając nasz światopogląd do góry nogami. Codzienność byłaby pusta, bo brakowałoby tego słoneczka, które rozświetla nasz każdy dzień swoim uśmiechem, a promyczkami przechodzi przez nasze serca na wskroś, zostawiając w nich niewyobrażalne ciepło. I co z tego, że jest tyle zalet nieposiadania dzieci, skoro dla nas, matek, nie mają one żadnego znaczenia w porównaniu z ogromną miłością, którą czujemy do tych małych istot? Wiele im zawdzięczam. Oprócz tego, o czym już wspomniałam, dzieci na pewno zmieniły mnie jako człowieka. Jestem bardziej cierpliwa, wyrozumiała i świadoma swojej siły, którą nie raz mieliśmy okazję przetestować. Zwiększyła się moja wrażliwość, otworzyły mi się oczy na wiele spraw oraz poznałam siebie z innej strony. Mam świadomość, że kiedyś będę tęsknić za tym, czego teraz czasami mam dość i mimo wszystko staram się docenić ten czas, sprawić, by nie mijał zbyt szybko i bym nie przegapiła zbyt wiele, zajmując się innymi obowiązkami. Staram się upajać chwilą, gdy dzieci się do mnie przytulają, dopóki chcą to robić. Instynkt macierzyński wnika do naszego środka i wydobywa z niego paradoksalnie siłę i wrażliwość, o istnieniu których nie miałyśmy pojęcia. I mamy prawo mieć dość, mamy prawo być zmęczone, bo w końcu zajmujemy się dziećmi dwadzieścia cztery godziny na dobę, ogarniamy wiele spraw związanych zarówno z nimi jak i domem, jesteśmy na ich każde zawołanie zarówno w dzień jak i w nocy. Robimy kilka rzeczy jednocześnie. Znosimy ból i upokorzenia. Poświęcamy swoje ciało, odpoczynek, często karierę. Dbamy o ich zdrowie, edukację, dobrobyt i prawidłowy rozwój, przy tym i tak zarzucając sobie, że za mało robimy, że w czymś odpuściłyśmy, że mogłyśmy w coś włożyć więcej wysiłku. Przecież wychowujemy małych ludzi i nam się to udaje – to chyba wystarczający powód, aby być z siebie dumną? A to, że mamy czasami wyrzuty sumienia względem naszym niekontrolowanych, negatywnych myśli świadczy jedynie o tym, że jesteśmy dobrymi matkami. Nie możemy odpocząć od wszystkiego, co związane z macierzyństwem i nawet jeśli – w chwilach wielkiego zmęczenia – wydaje nam się, że bardzo byśmy tego chciały, prawda jest zgoła inna.

A co u nas? Pociechy od jakiegoś czasu dają porządnie w kość. Mała ząbkuje, noce wyglądają źle, a dnie wcale nie są lepsze. Rozwija się dobrze; może nie jest aż tak stabilna i silna jak jej rówieśnicy, nadrabia za to sprytem, ruchliwością i chęciami. Jeśli wierzyć temu, że termin endoskopii ponownie  się nie zmienił, wkrótce (w czerwcu) powinniśmy wiedzieć, jak długo tracheotomia córki będzie zajmowała znaczną część naszego życia. Cieszę się ogromnie, że coś w końcu ruszy do przodu, z drugiej strony strach przed wynikami, myśl o rozstaniu z młodym i tęsknota za nim w szpitalnej rzeczywistości łamie mi serce. Jak znaleźć siłę? Czasem wydaje się, że jej pokłady kończą mi się bezpowrotnie. A jednak wracają. Książki i ćwiczenia dają trochę odsapnąć od rzeczywistości, ale powodują większe zmęczenie fizyczne. Pociesza jedynie myśl, że może niedługo będzie lepiej. 🙂

23 myśli w temacie “Macierzyństwo z innej strony.”

    1. Wiesz, są osoby, które nie chcą mieć dzieci i w tym czują się najlepiej i to też jest ok, ja pisze bardziej w imieniu swoim i matek, które myślą tak jak ja. Szkoda, że u Ciebie potoczyło się tak, a nie inaczej, jednak grunt to wyciągać plusy z sytuacji, w której się jest, bo inaczej można zwariować. Trzymam za Ciebie kciuki!

      Polubione przez 1 osoba

      1. Nie, nie, nie, nie wzbudzaj w Stanleju płonnych nadziei, jeśli do tej pory nie urodził, to już na pewno nie urodzi 😛

        (nie bardzo się mogę zorientować w tym szablonie i nie wiem, czy się ten komentarz doda w odpowiednim miejscu;)

        Polubione przez 3 ludzi

  1. Z każdym rokiem maluchy stają się bardziej samodzielne i tej pracy przy nich będzie mniej. U Was najważniejsze żeby zdrowie było wtedy i stres trochę odpuści. Macierzyństwo nie raz daje w kość, ale ten ogrom miłości rekompensuje wszystko:)

    Polubione przez 1 osoba

  2. Eh to minie. Przemęczenie też. Dzieci to moja wartość największa. Czasami myślę, jak bym się teraz czuła, gdybym ich nie miała, gdybym nigdy nie urodziła. Miałabym poczucie przebumelowania jedynego życia. Ale rozumiem, że istnieją ludzie, którzy nie chcą mieć dzieci i to całkiem normalne, tylko rzadziej spotykane.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Prawda, prawda. Już pierwsze dziecko upewniło mnie w tym, że macierzyństwo to jest to do czego zostałam stworzona. Każdy ma jakąś misję w tym życiu i to jest na pewno moja 😀 Chociaż, oczywiście i niewątpliwie wykazuję się licznymi talentami. 😀
    Przepraszam, nie wiem co się dzieje z twoją córeczką, może pisałaś wcześniej. Przykro mi, życzę jej dużo zdrowia, no i w ogóle przesyłam pozytywne myśli. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dokładnie tak samo myślę – macierzyństwo to jest to, do czego zostałam stworzona.
      Tak, opisywałam wcześniej na bieżąco, co się dzieje z córką – w dużym skrócie, jest to wcześniak z 26. tygodnia ciąży, w tamtym roku w czerwcu (miała wtedy niecałe 5 miesięcy) wykonano jej nagłą tracheotomię ratującą życie, gdy podczas endoskopii przestała oddychać. Już wcześniej miała duże duszności. Przyczyną okazała się jakaś narośl w krtani. Bardzo dziękujemy za ciepłe słowa. 🙂

      Polubienie

  4. Podpisuję się pod Twoimi przemyśleniami o macierzyństwie, faktycznie tak to właśnie jest…
    Życzę dużo sił każdego dnia i nocy, a w czerwcu pomyślnych wieści od lekarza i dobrych wyników córeczki.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz