Pierwsze strony mojej książki.

– Co mam zrobić? – usłyszał Hodycki, siedząc na swoim skórzanym fotelu i paląc drogie cygaro.

Miał na sobie idealnie skrojony garnitur nałożony na białą, nieskazitelną koszulę. Odpiął guzik pod szyją, patrząc niewidzącym wzrokiem na czerwony, gruby dywan pokrywający podłogę w jego gabinecie.n

– Zmusić do współpracy – odpowiedział.

– Dozwolone sposoby?

Hodycki starał się nie przewrócić oczami i zamiast odpowiedzi powoli wypuścił kłąb dymu z ust ku górze. Zastanawiał się, jakim cudem najbardziej bezwzględny człowiek jakiego znał, mógł czasami zadawać tak idiotyczne pytania.

Klaudiusz Kasztanowski. Mimo wszystko, była to najbardziej korzystna znajomość, którą Jerzy nabył w ciągu tych ostatnich, dwudziestu pięciu lat. Mógł na niego liczyć, zawsze dostawał to, czego od niego chciał i był pewien, że ten nigdy go nie zawiedzie. Wiedział, że Klaudiusz wpatrywał się w niego jak w święty obrazek i nie miał ku temu żadnych obiekcji. W końcu młodość rządzi się własnymi prawami, prawda? Dla niego natomiast ta relacja była po prostu nadzwyczaj udanym biznesem. Kasztan był bezlitosny, miał na swoim koncie niewyobrażalne krzywdy wyrządzone innym ludziom. Potrafił jak nikt inny wydobyć swoją siłą, sprytem, bezdusznością i umiejętnościami potrzebne informacje, a przy tym nie rzucał się w oczy. Na słowo ,,tortury” uśmiechał się jak dziecko, które właśnie usłyszało, że dostało wymarzoną, długo oczekiwaną grę. Nie był jednym z łysych osiłków w dresach, na widok których każdy z nas przechodzi na drugą stronę ulicy. Miał trzydzieści dwa lata, krótko ostrzyżone, czarne włosy, łagodne rysy twarzy i głowę za dużą w stosunku do reszty ciała. Był wysoki, lecz szczupły i zawsze ubierał się na czarno. Jego ruchy były niewiarygodnie szybkie, precyzyjne, a zdolność przemieszczania się z jednego miejsca do drugiego przypominała wręcz teleportację. Wiele lat trenował wyjątkowo niebezpieczne sztuki walki i dzięki temu osiągnął w tej dziedzinie najwyższy poziom. W jednej chwili mógł bestialsko zamordować człowieka, a w następnej niewinnie uśmiechać się do kasjerki w sklepie spożywczym. Mimo swojego młodego wieku zdołał zabić wielu ludzi.

– Każdy – odparł Jerzy. – Ma współpracować, rozumiesz? – zapytał. – Nie interesuje mnie, jak tego dokonasz, jednak wiesz, jakie sposoby na nią podziałają. Skrzywdź ją, ale nie zabijaj. Jeszcze.

Ostatnie lata bardzo zmieniły Hodyckiego. W końcu przejrzał. Wiedział, że musi się zemścić. Zaciągnął się ostatni raz i zgasił cygaro. Przeniósł wzrok na białe ściany, kręcąc głową z niedowierzaniem. Był taki łatwowierny, kto by powiedział? Jak mógł tego nie przewidzieć? Przez swój karygodny błąd spędził tyle lat w zamknięciu, w odizolowaniu, z bandą kretynów, którzy tak łatwo dali się złapać.

Tak jak on.

Kasztan skinął głową i bezgłośnie wyszedł, podczas gdy Jerzy jeszcze przez chwilę patrzył na ledwo zamknięte drzwi. Przez głowę przeszła mu myśl, że będąc w tym wieku sam naiwnie wierzył we wszystkie swoje możliwości, mając pewność, że cały świat należy do niego. Nie pomyślał wówczas, jak to, co ma zamiar zrobić zmieni całe jego życie.

Przeliczył się.

Pojawiła się ona. Jerzy zakochał się beznadziejną, ślepą miłością, która w ostatecznym rozrachunku zmarnowała mu dwadzieścia pięć lat życia. Jak mógł na to pozwolić? Jak mógł nie zauważyć żadnych sygnałów, które nieuchronnie zapowiadały zbliżajacą się klęskę?Ostatnie dni przelały czarę goryczy. Nawet wczoraj, po tylu latach, nadal wierzył, że nie został wykorzystany w tak podły sposób. Mimo wielu podejrzeń jakaś część umysłu – zapewne ta mająca zbyt duży związek z sercem – nie chciała dopuścić do siebie tych wątpliwości.

W imię czego? Porzucenia i upokorzenia? Tak, musiał to przyznać przed samym sobą. Został poniżony do tego stopnia, że nie mógł jej tego odpuścić tak po prostu.

Niech ją szlag!

Wstał i kopnął fotel, który przewrócił się z impetem na podłogę. Oparł dłonie o blat biurka i westchnął głęboko. Spokojnie, nie będzie się denerwował. Nie będzie sobie psuł nerwów przez tę sukę. Ona też poczuje, co to strach. Co to ból. Co to upokorzenie. Na tę myśl ponownie poprawił mu się humor.

Podszedł do ogromnego okna i głośno się zaśmiał. Głupiec, głupiec, głupiec.

Widział, że coś się dzieje, ale naiwnie wmawiał sobie, że to jedynie mylnie odebrane przez jego wzrok obrazy. Przecież nadal go odwiedzała, mimo tego, że robiła to coraz rzadziej i zachowywała się coraz dziwniej. Tak działa siła miłości, czyż nie? Nie jest prawdą stwierdzenie, że nie zauważamy negatywnej zmiany zachowania ukochanej osoby w stosunku do nas samych. Widzimy aż nazbyt dotkliwie, jak zostajemy ignorowani i pogardzani. Po prostu cały czas sami siebie przekonujemy, że przesadzamy. Usprawiedliwiamy idiotycznymi wymówkami, w które w końcu sami zaczynamy wierzyć. Wystarczy, że usłyszymy rzucone od niechcenia słowo „przepraszam”, aby nadzieja, że wszystko się ułoży, ponownie zawładnęła naszym umysłem i sercem. Jerzy zdał sobie sprawę z tego, że tak postępował przez kilka ostatnich lat. Tyle dla niej poświęcił, zrobiłby wszystko, o co by poprosiła, a przez to zaangażowanie wylądował za kratkami. Kilka dni temu wyszedł na wolność i pragnął z nią świętować. W końcu był skazany na dożywocie, a szczęśliwy los sprawił, że pożyje jeszcze kilka lat, dostarczając do płuc świeże powietrze. Jakaś romantyczna kolacja, świecie, dobre, półsłodkie wino, takie jak lubiła. A ona z nim zerwała. Tak po prostu.

Głośno westchnął, kręcąc przy tym głową. Przez wiele lat był pomiatany i ślepo wierzył, że ona może jednak go kocha. Nie kochała.

Tyle lat!

Spojrzał z okna na zakorkowaną ulicę. Godzina szczytu. Uniósł kącik ust.

Pora zacząć przedstawienie.

_________________________________

Książkę napisałam mając 22-23 lata. Teraz – po 5 latach – widzę, że wiele bym w niej poprawiła, jednak, jak wiecie, nie mam teraz na to czasu. Proszę zatem tylko o wyrozumiałość odnośnie powyższego tekstu, który jest początkiem mojej pierwszej powieści. Co o nim myślicie?

20 myśli w temacie “Pierwsze strony mojej książki.”

    1. Och, z pewnością takich miejsc są w całej książce setki. 😛 Nie wiem, chyba przed dodaniem dalszego ciągu chciałabym przeczytać całą powieść i poprawić ją w miarę swoich aktualnych możliwości, by się aż tak nie kompromitować. Nie chcę też zdradzać za wiele. Pomyślę nad tym na pewno. Dziękuję za opinię! 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  1. Też chciałam napisać, że fajnie, lekko się czyta. Choć postaci, które się w tym fragmencie pojawiły, bynajmniej nie polubiłam.
    Ale intrygująco zaczęłaś, bardzo jestem ciekawa co też ta biedaczka nawywijała (poza zerwaniem) i za co Hordycki wylądował za kratkami 🙂

    Podejrzewam, że jak będziesz mieć ten czas na poprawki, to zrobisz z tego niezłą powieść! 👍

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Dziękuję! 🙂 🥰 mam nadzieję, że poprawkami rzeczywiście zrobię z niej trochę lepszą powieść. W kolejnych rozdziałach pojawiają się postacie wzbudzające sympatię, lecz niestety później powrócą te z prologu. Będzie w czym wybierać. 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  2. Jest naprawdę bardzo przyzwoicie! Świetny rys psychologiczny bohaterów. Zapis ich myśli, gestów buduje konkretnych ludzi, których historię chcę poznać. Nie jest to płaski dialog. Styl rasowego kryminału. Poprawki mogłyby dotyczyć rozmieszczenia tekstu i spójności między partiami właściwego dialogu a wtrąceniami. Jestem pod wrażeniem. Młodziutka osóbka i taką wnikliwość. Pozazdrościć. Bardzo cenię sobie książkę Bondy „Maszyna do pisania” dużo w niej konkretów, ale to raczej dla tych, co stawiają pierwsze kroki, czyli nie dla Ciebie. Moim zdaniem, nanieść korektę na to co niezbędne i śmiało wydawać. 👍👍👍🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ojej, bardzo dziękuję! Książka Bondy chyba jednak dla mnie, zawsze warto się doszkolić 🙂 myślę, że wiele rzeczy, które wymagają korekty nie zauważę sama, ale – gdy już pójdę o krok dalej – z pomocą korekty i redakcji w wydawnictwie będzie dużo łatwiej. Mam nadzieję, że z każdym rokiem moje pisanie będzie coraz lepsze. Jeszcze raz dziękuję, nie tylko za dobre słowo, ale również za tak rozbudowaną opinię. 🙂

      Polubienie

    1. Niby skończona, ale przed jakąkolwiek korektą i redakcją, branie czynnego udziału w procesie wydawania jest na tę chwilę dla mnie niemożliwe, ale spoko, będę o Tobie pamiętać! 😀

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s