Uwielbiam twórczość Tess i to, jakie napięcie buduje w thrillerach medycznych, wobec tego miałam duże oczekiwania względem tej książki. Tutaj niestety mi tego napięcia bardzo zabrakło. Wątek paranormalny, początkowo tajemniczy i intrygujący, zamienił się w kiepską fantastykę. Akcja skupia się głównie na duchu kapitana Brodiego żyjącego 150 lat wcześniej i domu, który zbudował, a w którym zamieszkała Ava. Wątek tegoż materializującego się ducha nie został do końca wyjaśniony, chociaż stanowił główny motyw książki. Czy był prawdziwy? A może stał się jedynie urojeniem Avy, skutkiem jej problemów i spożywania nadmiernej ilości alkoholu? Bohaterka w pewnym momencie dowiaduje się, iż kilka kobiet zamieszkałych przed nią zginęło. Rozpoczyna swoje śledztwo, co sprawia, że powieść lekko się rozkręca. Mimo swojego przerażenia pragnie ponownego spotkania z duchem, podnieca ją sama myśl o nim. Powstały wątek paranormalno-erotyczny zawodzi na całej linii. Bohaterka skrywa również pewną tajemnicę, o której jest mowa już na początku, a która wyjaśnia się prawie że na końcu – kilkakrotne powtarzanie o posiadaniu tego sekrety i jego wpływie na całe życie Avy staje się trochę nużące. Podejrzenia o morderstwa padają na miejscowego cieślę i na tym podejrzani się kończą. Zdecydowanie zabrakło mi napięcia, zwrotów akcji oraz pułapek myślowych, do których przyzwyczaiła nas Tess w swoich thrillerach. Akcja toczy się swoim powolnym rytmem, a po poznaniu mordercy – który jako jedyny jest tutaj jako takim zaskoczeniem – reszta powieści jest już przewidywalna. Niesatysfakcjonująco również kończy się wątek tajemniczego grzechu bohaterki. Rozwiązanie sprawy domniemanego ducha zostało napisane w taki sposób, że nic konkretnego nie możemy o nim powiedzieć. Motywy zabójcy oraz sama jego postać jest dla mnie nieco przerysowana. Główna bohaterka nie budzi mojej sympatii; zachowuje się egoistycznie w stosunku do siostry, a następnie urywa z nią kontakt i pogrąża się w alkoholizmie. Nie pyta ducha o to, skąd się wziął; po prostu chce, by spełnił jej oczekiwania, a ona jego. I pragnie, by powracał. Książka nie jest aż tak zła, ale zupełnie nie przypadła mi do gustu i myślę, że większość fanów Gerritsen będzie nią rozczarowanych.

Tess Gerritsen „Kształt nocy”- recenzja.
Posted on by nieodkrytapl
Napisane przez nieodkrytapl
Piszę, recenzuję książki (a przynajmniej się staram), jestem mamą oraz żoną. Mam syna urodzonego w 2018 roku i córkę (wcześniaka z 26 tygodnia ciąży) urodzoną w 2020 roku. Właściwie to tyle. Dodanie większej ilości informacji uznaję za niepotrzebne. Nie będzie tu zdjęć moich, mojego męża ani dzieci. Przecież w blogach chodzi o treść, prawda? Zobacz wszystkie wpisy, których autorem jest nieodkrytapl