Suzanne Collins „Kosogłos” – recenzja.

Katniss Everdeen i Peeta Mellark po raz drugi przeżyli Głodowe Igrzyska – tym razem za sprawą spisku, w który zamieszany był Główny Organizator Igrzysk, a także większość trybutów biorących w nich udział. Szerzy się rewolucja, którą pewni ludzie planowali przez dłuższy czas, ale to Katniss stanie się jej symbolem i musi dobrze odegrać swoją rolę, ponieważ możliwość obalenia okrutnego rządu wcale nie sprawia, że ona i jej rodzina są bezpieczni.

Katniss ponownie staje w walce o godne życie, tym razem stając się twarzą rebelii, lecz ponownie wysłuchując rozkazów innych ludzi. Niestety tym razem książka do mnie nie przemówiła, mimo bardzo ciekawych zwrotów akcji i przerażającego widma gotowego na wszystko Kapitolu. Autorka w niesatysfakcjonujący sposób oddała okaleczoną psychikę głównej bohaterki, bardziej skupiając się na rozgrywających, dynamicznych wydarzeniach. Mimo zachowania pierwszoosobowej narracji, tym razem znowu zabrakło mi tutaj emocji, których było więcej w drugiej części. Główna bohaterka w pewnym momencie staje się irytująca i sympatia, która poczułam do buntowniczej, zamkniętej w sobie, lecz zabawnej Katniss, ulatywała niczym dym papierosowy, aż w końcu zniknęła w gęstej atmosferze wypadków, śmierci, okrutnych stworów i wszechogarniającego chaosu. Podobnie jak w poprzednich częściach, tutaj również nie możemy narzekać na brak nudy. Niestety tym razem dzieje się aż za dużo – niektóre momenty są chaotyczne i niedokładnie opisane, przez co można mieć problem z wyobrażeniem sobie pewnych sytuacji. Pomysł na fabułę był dobry i do pewnego stopnia został dobrze zrealizowany, zwłaszcza na początku książki. Nie podobało mi się to, ile można znaleźć niedopowiedzeń i niewyjaśnionych kwestii. Los wielu bohaterów mógł być inny, zwłaszcza Katniss – można odnieść nieprzyjemne wrażenie, ze Collins uwzięła się na nią i wysłała wszystkie istniejące nieszczęścia na tę siedemnastolatkę, która w swoim życiu przeszła już przecież sporo. Znajdziemy tu sporo krwi, walki, mroku, lecz także sprzecznych uczuć i niezrozumiałych zachowań bohaterów. Zakończenie pozostawia niesmak. Jestem trochę zawiedziona tą pozycją, lecz przeczytam kolejną część z nadzieją, ze poznam w niej odpowiedzi na wiele kłębiących się w mojej głowie pytań.

2 myśli w temacie “Suzanne Collins „Kosogłos” – recenzja.”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s