Po endoskopii.

Witajcie!

Przynoszę dobre wieści, choć przez kilka okropnych chwil wydawało się, że znowu staniemy w miejscu, a może nawet zrobimy krok w tył. Zacznijmy od początku, a może od momentu samego badania, bo nie warto opisywać, jak długo trwało przyjęcie do szpitala i jak przenieśli nam endoskopię z poniedziałku na wtorek. Otóż badanie tym razem trwało wyjątkowo długo, tym samym potęgując mój niepokój i zniecierpliwienie. Mała wróciła na salę dopiero po trzech godzinach i pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to krew w rurce. Drugie, to jej rozmiar, który był ten sam, a przecież miał być mniejszy. Sto negatywnych myśli na minutę pogłębił ciężki oddech małej, a gdy zaczęła płakać, kompletny brak jej głosu. To wszystko sprawiło, że automatycznie cofnęłam się 1.5 roku wstecz do momentu, gdy miała duszności i musieli zrobić jej nagłą tracheotomię, by ratować życie. Załamałam się, nie znając odpowiedzi na wszystkie moje pytania, a lekarz miał czas rozmawiać dopiero po kilku godzinach. Na szczęście okazało się, że sprawy mają się dużo lepiej, niż wyglądały na kilka pierwszych rzutów oka. Córka miała usuwane torbiele, które zostały jej w krtani w miejscu powyżej rurki tracheostomijnej, za pomocą laseru. Powstałe podrażnienie i obrzęk trochę zablokowały przepływ powietrza do nosa, co spowodowało tymczasową utratę głosu i cięższy oddech. Za dwa – trzy tygodnie, gdy rana się zagoi, możemy wymienić jej rurkę na mniejszą (najmniejszą, jaka istnieje) i zacząć ją korkować, najpierw od kilku minut dziennie, stopniowo wydłużając czas. Gdy już w przyszłości wytrzyma z korkiem cały dzień bez problemu i z odpowiednią saturacją, będziemy mogli usunąć rurkę. Wstępnie umówiliśmy się za pół roku do szpitala, aby później nie mieć problemu z terminem, ale będziemy mogli go przenieść, gdyby córka miała jednak blokadę z próbą oddechu bez użycia otworu tracheostomijnego. Podobno to najcięższy etap w drodze ku dekaniulacji – zobaczymy. Co do struny głosowej – rzeczywiście zaczęła się ruszać, ale jest w połowie uszkodzona i może powodować chrypkę w późniejszym czasie. Już się nie zregeneruje. To nic. Biorąc pod uwagę początkowe wieści, że będzie całkowicie nieruchoma, i tak jestem zadowolona z końcowego efektu tego pobytu. Podejrzewałam już wcześniej, że nie jest z tą struną tak źle, jak nam mówiono. Usłyszeliśmy fajny głosik córki po raz pierwszy pół roku temu – po tamtejszej wymianie rurki na mniejszą – który później stał się jeszcze głośniejszy, mimo towarzyszącego odgłosu ulatującego powietrza. Dlaczego więc mieliśmy się martwić, że nie będzie mówić lub będzie mówić bardzo cicho? 🙂 Jesteśmy w domu od środy. Mimo, że nasza rozrabiaka dała mi popalić w szpitalu jak jeszcze nigdy w życiu (ewidentnie nienawidzi tego miejsca) to jestem bardzo zadowolona z tych wszystkich wiadomości – w końcu chodziło o to, żeby zrobić krok do przodu 🙂 dziękuję wszystkim za trzymanie kciuków i wiarę – to dzięki Wam dałyśmy radę! Miejmy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Będę Wam oczywiście meldować nasze dalsze postępy.

Miłego dnia! 🙂

18 myśli w temacie “Po endoskopii.”

  1. Świetne wieści! I trzymam kciuki za dalsze sukcesy, byście mogli wreszcie pożegnać się z rurką na zawsze, i aby malutka wojowniczka jeszcze wszystkich lekarzy zadziwiła zregenerowaną struną głosową i wspaniałym głosem! 👍😘❤️

    Polubione przez 2 ludzi

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s